dpdpickup

Wyruszyliśmy w poszukiwaniu historii zapisanych w chlebie

Historie zapisane w chlebie

Wyruszyliśmy w poszukiwaniu historii zapisanych w chlebie i poprosiliśmy o wypowiedź Małgosię Mintę, prowadzącą blog MintaEats, Elizę Mórawską, autorkę książki "O Chlebie" oraz Monikę Kucię, promotorkę polskiej kuchni na świecie. Przeanalizowaliśmy również historię chleba równości podczas Rewolucji Francuskiej oraz reglamentację żywności w Polsce po czasach niemieckiej okupacji.

Zapach pieczonego chleba, smak świeżo upieczonej chrupiącej skórki, kromka chałki z grubą warstwą zimnego masła, maślana bułka maczana w gorącym mleku. Często w chlebie zapisane są historie, te małe - rodzinne, jak i te większe, wpisane w nasze dzieje.

W ramach kampanii Chleb Dobry, wyruszamy w poszukiwaniu historii zapisanych w chlebie.

Historia o chlebie równości

Chleb równości to rozporządzenie, dekret obowiązujący podczas jakobińskiej fazy Rewolucji Francuskiej, który narzucał ścisłą recepturę, według której przygotowywano chleb. Składał się on w 3/4 z mąki pszennej i w 1/4 z mąki żytniej z otrębami. W epoce nowożytnej biały chleb, był traktowany jako chleb dla bogatych, a ciemny jako pokarm dla ubogich. Chleb równości miał znaczenie symboliczne, bo od momentu wprowadzenia go nie było już podziału na biednych i bogatych i wszyscy stali się równi. W miastach panowała wówczas rygorystyczna kontrola jakości chleba, codziennie rano przedstawiciele władzy municypalnej sprawdzali jakość chleba i karali tych piekarzy, którzy łamali narzucone zasady.

Po rewolucji w 1793 r. chleb podlegał racjonowaniu we Francji, aby zlikwidować ówczesny problem głodu. Jak wyglądały racje chleba? Początkowo były to 2 funty dziennie, czyli prawie kilogram. Wydawać by się mogło, że racje były dosyć duże, ale pamiętajmy, że wówczas chleb był podstawą wyżywienia. Z czasem racje chleba zaczęły spadać i doszły nawet do 200 g/dziennie.

Chleb na kartki

System reglamentacji towarów funkcjonował również w Polsce. Pierwszy system reglamentacji Polacy odziedziczyli po okresie okupacji niemieckiej. Funkcjonował on obok wolnego rynku w tzw. systemie mieszanym. Kartki podnosiły de facto realne płace i były traktowane jako substytut wynagrodzenia. I tak w czerwcu 1945 r. chleb na kartki kosztował 0,75 do 1,5 zł, a ten z wolnego rynku 45 do 50 zł. Z czasem władze wprowadziły tzw. dodatki dla wybitnych naukowców oraz nauczycieli. Podobne dodatki wprowadzono również dla pracowników niektórych gałęzi przemysłu np. górników, dla których racje chleba zwiększono dwukrotnie. Oficjalnie system reglamentacji w Polsce przestał obowiązywać od 1 stycznia 1949 r., ale czy rzeczywiście była to likwidacja systemu kartkowego, skoro zastąpiono je bonami żywnościowymi? Do pomysłu reglamentacji żywności wrócono w czerwcu 1976 r., gdzie zamiast kartek i bonów, władze PRL zaproponowały bilety towarowe. Na początku lat 80’ w sklepach brakowało nawet 80 proc. artykułów, ale zdaniem władz nie było mowy o głodzie, bo chleb można było kupić bez żadnych ograniczeń.

Historie zapisane w chlebie

Historie rodzinne zapisane w chlebie

Chleb zapisał się nie tylko na kartach historii, ale również w naszych rodzinnych historiach. Przywodzi na myśl mnóstwo pozytywnych wspomnień z dzieciństwa, kojarzy się z ciepłem rodzinnego domu, a także bezpieczeństwem. Każda z historii mówi o innym rodzaju pieczywa, ale przecież chleb nie jedno ma imię.

- Miałam kilka lat, trzy, a może cztery, kiedy moja prababka Aleksandra wzięła mnie za rękę i zaprowadziła do chłodnej spiżarni, w której trzymała ciemny razowy żytni chleb zawinięty w ściereczkę, który upiekła kilka dni wcześniej. Pamiętam ostry chłód spiżarni i wilgotny miąższ chleba pieczonego na liściach kapusty, chrzanu lub tataraku. Chleb był ciemny i kwaśny i wcale mi nie smakował więc Aleksandra posmarowała pajdę grubą warstwą słodkiej śmietany i oprószyła go cukrem. Ten smak zapamiętam na zawsze – pisze Eliza Mórawska w swojej książce O chlebie.

- Kajzerka to bułka mojego życia. Najlepiej nie taka krusząca się, jak ze styropianu, tylko puszysta, z chrupiącą skórką. Bułka kojąca - mówi Monika Kucia, dziennikarka i kuratorka kulinarna, promotorka produktu regionalnego i polskiej gastronomii na świecie. - Chleb to dla mnie zapach domu. W dzieciństwie dużo czasu spędzałam u babci w Biczycach pod Nowym Sączem. Pamiętam, jak ciotka nastawiała ciasto w wiadrach, przykrywała ścierką, żeby wyrosło, a potem zanosiliśmy je do piekarni. Cała wieś tak robiła. Prosiłam, żeby piekarze piekli dla mnie też podpłomyki w popiele. Chleby były wielkie jak młyńskie koła, wystarczały na miesiąc - wspomina Monika Kucia.

- Chałka to było najulubieńsze śniadanie – pisze Małgorzata Minta na swoim blogu Minta Eats. - Kromki maślanej, oprószonej kruszonką bułki, posmarowane samym masłem. Chałka musiała być świeża, a masło – zimne. To rodziło pewne poważne komplikacje – trzeba było ostrożnie smarować kromki, by nie poszarpać delikatnego, lekko wilgotnego ciasta. Do tego kakao w kubku z królikiem, żadnym innym. Własny kubek i kromka chleba z masłem do dzisiaj są dla mnie synonimem bezpieczeństwa – dodaje Małgorzata Minta.

A jakie są Wasze historie zapisane w chlebie?

Spodobał Ci się nasz wpis? Podziel się nim ze znajomymi!